Od tego wydarzenia minęło niemalże dwa lata. Daliśmy sobie czas, myśląc kategoriami ludzkimi, czekając na większą pewność i jeszcze nie wiadomo jakie znaki. Ten czas był również czasem modlitwy i rozeznawania co dalej robić? Doszliśmy do wniosku i jesteśmy głęboko o tym przekonani, że czas powiedzieć światu o tym co miało miejsce w naszej parafii po modlitwie przed ikoną św. Mikołaja i Jego relikwiami.
Jest to nasze doświadczenie Boga i Jego obecności w Świętych. Jesteśmy ludźmi wiary i tak patrzymy na to wydarzenie. Naszą intencją jest dać świadectwo naszego doświadczenia Boga w naszej codzienności.
Wdzięczni Bogu za otrzymaną łaskę.
Poniższy tekst, zatytułowany „DLACZEGO JA…?” jest świadectwem otrzymanej łaski uzdrowienia Pana Romana Hnatiuka, naszego parafianina, u którego zdiagnozowano chorobę raka skóry – czerniaka złośliwego.
o. Paweł Potoczny – proboszcz parafii.
DLACZEGO JA…?
Jest to pytanie, które nurtuje mnie już od dawna. Pytanie, na które nie mogę również od dawna znaleźć odpowiedzi. Pytanie, które zadawałem sobie w swoim życiu wielokrotnie. Dotyczy to również mego doświadczenia, którego doznałem w dniu 17-09-2017 roku. Wyżej wymieniona data, którą zapamiętam, na bardzo długo. A mianowicie:
W 2017 roku nasilił się u mnie kaszel, z którym nie mogłem sobie sam poradzić. Udałem się więc do lekarza rodzinnego, p. Dan Dombiec, który po przebadaniu mnie skierował do pulmonologa. Wychodząc z gabinetu lekarza, pokazałem mu jakby od niechcenia narośl na prawym ramieniu. Lekarz obejrzał ją i skierował mnie pilnie do lekarza skórnego, do którego udałem się jeszcze tego samego dnia do Nowego Dworu Gdańskiego, gdzie zostałem przyjęty przez lekarza specjalistę. Pierwsze pytanie lekarza po obejrzeniu narośli brzmiało: – Panie Hnatiuk, gdzie pan był do tej pory, dlaczego Pan nie przyszedł wcześniej? Obawiam się, że może to być za późno. To jest rak czerniak, postać złośliwa.
Wówczas mój świat się „zawalił”. Zadałem sobie pytanie dlaczego ja Boże? Pytam się Pani doktor co dalej? I ile zostało mi jeszcze czasu (życia)? Na pierwsze pytanie postawione przeze mnie powiedziała, żebym jak najszybciej udał się do szpitala w Elblągu do chirurga onkologa, zaś na drugie pytanie… Jest bardzo trudne, ale dużo czasu mi nie zostało (na 90% od 3-6 miesięcy). Dodała też, że wszystko w rękach Boga.
Następnego dnia t. j. 18-09-2017 pojechałem na chirurgię onkologiczną w szpitalu w Elblągu. Lekarz chirurg-onkolog skierował i zarejestrował mnie na zabieg wycięcia do poradni onkologiczno-chirurgicznej w trybie pilnym na następny dzień. Po powrocie do domu nie mogłem sobie znaleźć miejsca, nie miałem z kim porozmawiać. Było już popołudnie, więc pojechałem na Cygankę (do Żelichowa, gdzie znajduje się moja parafia), aby na mszy prosić Boga o łaskę i oddać się Jego woli. Kiedy będąc koło cerkwi w Cyganku przed Mszą Świętą spotkałem się z proboszczem ks. Pawłem Potocznym. Po przywitaniu się ksiądz Paweł zapytał, – co dziś Pana sprowadza. Odpowiedziałem księdzu, że umieram, na co usłyszałem odpowiedź, że wszyscy będziemy kiedyś umierać, to jest nieuniknione. Wówczas odpowiedziałem, że ja wcześniej jak wszyscy i opowiedziałem ks. Pawłowi o swojej chorobie. I zadałem pytanie dlaczego ja? Chwila konsternacji, zamyślenia i usłyszałem od ks. Pawła – Panie Romanie idziemy się modlić za was do cerkwi. Po wejściu do cerkwi przystąpiłem do sakramentu spowiedzi świętej, po czym ks. Paweł rozpoczął mszę świętą w mojej intencji. Msza podczas której nie jednokrotnie zadawałem sobie pytanie, dlaczego ja? Po mszy św. ks. Paweł udzielił mi sakramentu namaszczenia chorych, po czym powiedział, że będziemy się również modlić przed ikoną św. Mikołaja z Mirry, która znajduje się w cerkwi. Modlitwa przed ikoną św. Mikołaja wlała na moją duszę spokój, przywróciła wiarę, że będzie wszystko dobrze, a moje pytanie dlaczego ja? w moim umyśle zastąpione zostało „BĄDŹ WOLA TWOJA”. Balsamem na moją duszę było pobłogosławienie mnie relikwiami św. Mikołaja oraz przyłożenie relikwii do chorego miejsca. Po zakończeniu modlitw, poczułem jak wrócił do mnie spokój, wiara. Jak minął strach i obawy. W myślach powtarzałem „BĄDŹ WOLA TWOJA!” i to dodawało mi energii i chęci do życia. Poczułem się bardzo lekko, dostałem od św. Mikołaja odwagę i wiarę w Jego miłosierdzie i opiekę nad moją osobą. Wychodząc z cerkwi podziękowałem również ks. Pawłowi mówiąc: – Ojcze taką zbroję jaką ja dzisiaj otrzymałem, mogę i jestem gotowy iść na każdą wojnę. i z taka zbroją duchową pojechałem na następny dzień na zabieg wycięcia znamienia-narośli raka.
Po skończonym zabiegu zostałem wysłany do domu, zaś wycięty fragment skóry został wysłany do badania histopatologicznego w celu zaprzeczenia bądź potwierdzenia wcześniej postawionej diagnozy. Sam zabieg przebiegł bez stresu i obaw, ponieważ cały czas modliłem się do św. Mikołaja o wstawiennictwo za mnie, do św. Marii – Matki Boskiej i jej Syna Jezusa.
Po około 10-ciu dniach od dnia zabiegu przyszedł wynik badania histopatologicznego. Rozpoznanie: Czerniak złośliwy kończyny górnej z barkiem. Wobec powyższego na dzień 12-10-2017 roku zostałem zaproszony na konsylium lekarskie składające się z 9-ciu lekarzy, które to konsylium miało opracować plan kompleksowego leczenia onkologicznego. Została mi również założona karta DILO. Konsylium skierowało mnie do Olsztyna do zakładu medycyny nuklearnej w celu przeprowadzenia badania na obecność przerzutów na węzły chłonne, oraz ustalenie węzłów wartowniczych . Zostało ustalone, że są zajęte dwa węzły chłonne nowotworem. Z wynikiem otrzymanym z ZMN w Olsztynie zgłosiłem się do Szpitala w Elblągu, gdzie jeszcze tego samego dnia miałem drugi zabieg, mający na celu poszerzenie wcześniejszego zabiegu (marginesu), oraz usunięcie zakażonych węzłów chłonnych – wartowników. Jak i poprzednio tak i podczas tego zabiegu był ze mną obecny w sercu św. Mikołaj, którego prosiłem o wstawiennictwo, który też był moją oazą spokoju i zaufania. Po drugim zabiegu, również został wysłany materiał do badania histopatologicznego. I znów oczekiwanie i rozmowa – modlitwa ze św. Mikołajem. Po około 8 dniach otrzymuję telefon ze szpitala, abym pilnie zgłosił się na ponowne konsylium, na którym dowiedziałem się, że jestem czysty i nie mam raka. Konsylium było w podobnym składzie jak poprzednio i nurtowało ich to jak to się stało, że jestem czysty i czy nie brałem jakichś leków? Na co odpowiedziałem, że nie brałem, ponieważ na pierwszym konsylium powiedziano mi , że na to nie ma lekarstwa, nie jest też brana pod uwagę radioterapia czy chemioterapia. Pozostało tylko cięcie chirurgiczne. Na tym konsylium również powiedziałem o ikonie św. Mikołaja w Cyganku i Jego wstawiennictwie, co zostało skwitowane milczeniem. Dokonano również szeregu innych badań, które potwierdziły diagnozę, że jestem czysty.
Od czasu, kiedy ozdrowiałem już nie zadaję sobie pytania „dlaczego ja?”, a powtarzam „BĄDŹ WOLA TWOJA”, a św. Mikołaj jest moją tarczą i nadzieją na dalsze dni mego życia.
Roman Hnatiuk
Świadectwo zapisałem 17-06-2019 r.